HOME 1    polska    HOME 2


Nowoczesne żywienie

Brigitte Neumann

Człowiek potrzebuje do życia pożywienia, tak jak powietrza. O ile jednak oddychanie jest odruchem, o tyle głód sygnalizuje, że przyjmowanie pokarmu jest sensowne, ale to, co ktoś je, zależy od zaopatrzenia w żywność i nawyków żywieniowych danej osoby. Są one różne w zależności od wieku i kultury, a nawet od osoby.

Każdy ma swoje ulubione potrawy. Na przykład spaghetti już dawno podbiło nasz jadłospis, spaghetti z pesto lub z sosem bolońskim jest jednym z najpopularniejszych dań nie tylko wśród dzieci, ale są też osoby, które za spaghetti nie przepadają. Niektóre potrawy wywołują wspomnienia - zarówno pozytywne, jak i negatywne - i często te skojarzenia pozostają w pamięci na całe życie. To kształtuje nawyki żywieniowe we wczesnym dzieciństwie - a zmiany następują dopiero w ciągu całego życia, gdy z różnych powodów dochodzi do "reedukacji". Może to nastąpić w wyniku zmiany oferty, uświadomienia sobie, że trzeba się "zdrowiej" odżywiać, chorób lub dostosowania się do budżetu przeznaczonego na jedzenie. Zmiany w stylu życia również w pewnym stopniu prowadzą do zmian w nawykach żywieniowych.

Przede wszystkim jednak fundamentalna zmiana z niedoboru na obfitość znajduje odzwierciedlenie w naszym społeczeństwie, co idzie w parze ze zwrotem w nauce o żywieniu. Do początku lat 60. koncentrowano się na uzupełnianiu niedoborów, ale od tego czasu wzrasta tendencja do wyławiania tych pokarmów, które służą zdrowiu pośród obfitości. Za pomocą wielkich kampanii i wyszukanych materiałów instytuty i instytucje starają się zalecać współczesnemu człowiekowi XX wieku zdrowe odżywianie ze względów profilaktyczno-medycznych.

Nie chodzi już tylko o to, by być zadowolonym, ale o to, by konsument chciał wybrać najlepszą żywność z obfitości podaży, a producenci, wytwórcy i sprzedawcy walczyli o swoją rację bytu. Odżywianie jest instrumentem stylu życia, służącym realizacji wizji wellness i anti-aging, które obiecują wieczną młodość, piękno i sprawność. Model hierarchii potrzeb Maslowa wyjaśnia, że jest to możliwe i że wielu ludzi pragnie czegoś więcej niż tylko zaspokojenia potrzeb.

Hierarchia potrzeb

Według amerykańskiego psychologa Maslowa potrzeby człowieka są uporządkowane hierarchicznie. Podstawę tej piramidy stanowią potrzeby fizjologiczne, takie jak jedzenie, picie i sen. Na drugim poziomie znajdują się potrzeby bezpieczeństwa, takie jak ochrona zdrowia, gromadzenie zapasów i bezpieczeństwo. Na tym opierają się potrzeby społeczne. Należą do nich np. przyjaciele, akceptacja w grupie i w pracy. Na przedostatnim etapie zaspokajane są potrzeby ego, takie jak autonomia i szacunek dla samego siebie, a na szczycie znajduje się samorealizacja. Według Maslowa może ona nastąpić dopiero wtedy, gdy ktoś zaspokoi wszystkie inne potrzeby. Zaburzenia na jednym z "wyższych poziomów" mają jednak wpływ na wszystkie niższe poziomy.

W przypadku odżywiania hierarchia potrzeb oznacza, że mamy wystarczająco dużo jedzenia, aby przejść co najmniej na drugi poziom potrzeb lub nawet wyżej. Ale kiedy, na przykład, ochrona zdrowia nie jest już zagwarantowana, niezależnie od tego, czy jesteśmy chorzy, czy musimy chronić nasze zdrowie, potrzeby fizjologiczne z pierwszego poziomu stają się przedmiotem zainteresowania drugiego poziomu. Wtedy nie potrzebujemy już jedzenia, żeby się "tylko" nasycić, ale używamy go jako środka zapobiegającego chorobom, a nawet do ich leczenia.

Każdy, kto podczas ostrej infekcji żołądkowo-jelitowej odmawia przyjmowania jakichkolwiek pokarmów i spożywa płatki owsiane z tartym jabłkiem jako środek przejściowy, dostrzega prawdziwe potrzeby swojego organizmu i w ten sposób wspomaga powrót do zdrowia. Jest to sensowna terapia żywieniowa.

Jednak różni eksperci budzą w nas potrzebę odżywiania się w celu przeciwdziałania wielu chorobom. Ustala się pewne zasady: Niska zawartość tłuszczu, mało soli, bogata w sałaty, warzywa, owoce i produkty pełnoziarniste - to powinna być dieta profilaktyczna dla każdego.

W zależności od zespołu ekspertów zaleca dodatkowe spożywanie różnych suplementów diety. Często powołują się oni na wyniki badań naukowych. Jednak przy bliższej analizie okazuje się, że w wielu dziedzinach nadal brakuje dowodów naukowych. Chociaż dla każdej hipotezy istnieje przynajmniej jedno badanie potwierdzające, stosuje się kryteria "evidence-based", zgodnie z którymi stawia się wysokie wymagania dotyczące profilu istotnych badań (pochodzące z medycyny opartej na dowodach), co prowadzi do trzeźwych wyników, na przykład w badaniach nad tłuszczem.

Chude dowody przeciwko tłuszczowi

Jednym z kryteriów opartych na dowodach naukowych jest projekt badania. Wyklucza to liczne badania epidemiologiczne oparte na obserwacji różnych grup ludności. Aby stworzyć "przekonujące dowody" na poparcie "hipotezy diety dla serca", zgodnie z którą dieta niskotłuszczowa chroni przed chorobami układu krążenia,

Lee Hooper

Lee Hooper z Uniwersytetu w Manchesterze przeprowadził randomizowane kliniczne badania interwencyjne. W badaniach interwencyjnych grupie uczestników badania podaje się określoną dietę, a porównywalna grupa nadal odżywia się tak jak dotychczas. Hooper uważa je za "złoty standard dietetyków", a ich realizacja jest najbardziej kosztowna.

Zbadano wpływ zmniejszenia spożycia tłuszczów ogółem, tłuszczów nasyconych lub cholesterolu albo przesunięcia spożycia tłuszczów z nasyconych na nienasycone na zachorowalność i śmiertelność z powodu chorób układu krążenia. Inne wymagania dotyczące projektu badania to odpowiednia randomizacja, grupa kontrolna i minimalny czas trwania badania wynoszący 6 miesięcy. Uczestnikami badania były zdrowe osoby dorosłe. Wykluczono interwencje wieloczynnikowe. Aby uniknąć manipulacji polegających na jak najdokładniejszym wyborze badań, dwóch naukowców zdecydowało, które z nich należy włączyć do metaanalizy zgodnie z kryteriami selekcji. Pod uwagę brano tylko podobieństwa, a w razie wątpliwości konsultowano się z trzecim ekspertem.

Wyniki były mizerne: spośród prawie 17 000 badań przebadanych w ciągu ostatnich 35 lat tylko 27 spełniało kryteria selekcji. Jedynie badania trwające ponad dwa lata wykazały minimalny efekt ochronny. Ogólnie rzecz biorąc, badacze podsumowali: "Pomimo dziesięcioleci wysiłków i tysięcy wyselekcjonowanych uczestników badań, jak dotąd istnieją jedynie ograniczone i nieprzekonujące dowody na to, że zmienione całkowite spożycie tłuszczów lub zmiana zawierająca tłuszcze nasycone, jednonienasycone i wielonienasycone wpływa na zachorowalność i śmiertelność z powodu chorób układu krążenia".

Zasady bez podstaw

Kolejne rozczarowanie nastąpiło po stopie. Odzwierciedla ono praktyczną zamianę nourish-naukowych realizacji, które zasadniczo wywodzą się z nauki o składnikach odżywczych, a które przedstawiamy w 10 zasadach zdrowego żywienia w kole odżywiania i piramidzie odżywiania. Powinny one dać każdemu orientację na drodze do zdrowszego odżywiania.

Aby sprawdzić, czy ten jadłospis, obowiązujący także w USA, jest realizowany, tamtejsi eksperci opracowali "Indeks zdrowego żywienia". Mogą w nim zbierać do 100 punktów osoby, które codziennie spożywają obfite porcje chleba, makaronu, warzyw i owoców oraz niechętnie jedzą inne pokarmy, zwłaszcza tłuste.

Czy każdy zebrany punkt to korzyść dla zdrowia? Ocena dwóch największych prospektywnych badań żywieniowych, Nurses Health Study (kobiety) i Health Professional Study, obejmujących 170 000 uczestników obserwowanych przez 8 lat, okazała się dość druzgocąca. Bez względu na sposób żywienia kobiet ryzyko zachorowania nie zmieniło się, ani w przypadku chorób układu krążenia, ani w przypadku rozwoju nowotworów, ani innych chorób cywilizacyjnych. Wśród mężczyzn wystąpiła niewielka różnica: wraz ze wzrostem liczby punktów w indeksie żywieniowym ryzyko zachorowania malało. Jednak i ten efekt był tak minimalny, że autorzy domagają się, aby w przyszłości prewencyjne działanie zasad żywieniowych było najpierw sprawdzane, zanim przejdzie do polityki zdrowotnej.

Dylemat

Żądanie żywienia opartego na dowodach naukowych może więc podważyć pracę tych, którzy w ostatnich dziesięcioleciach, zgodnie ze swoją najlepszą wiedzą, próbowali motywować wszystkich, od niemowląt po seniorów, do zmiany znanych nawyków żywieniowych na rzecz nowych spostrzeżeń. Publikują oni "im więcej dobrych" badań, tym bardziej oczywiste staje się, jak mało wiemy o przywoływanych prewencyjnych efektach właściwej diety.

W przypadku tłuszczu minęło 11 lat, w czasie których czterech liderów projektu zrezygnowało z pełnionych funkcji, aż najwyższy organ ds. zdrowia doszedł do wniosku, że prozdrowotne działanie diety niskotłuszczowej, które propagowano wczoraj, dziś już nie obowiązuje. Stało się to mniej więcej w tym samym czasie, kiedy nie udało się udowodnić, że postulowana tzw. zdrowa dieta zapobiega najbardziej rozpowszechnionym chorobom cywilizacyjnym.

Badania żywieniowe stoją jednak przed szczególnym dylematem, ponieważ decyzje dotyczące żywienia często muszą być podejmowane szybko. Jemy trzy razy dziennie - i najczęściej nie możemy czekać, aż zostaną wyjaśnione skutki uboczne i zagrożenia związane z tym, co jemy. Badania często trwają dziesiątki lat.

Hans Konrad Biesalski, naukowiec zajmujący się badaniami nad żywieniem na Uniwersytecie Hohenheim, krytykuje obecną naukę jako zbyt statyczną, zbyt konformistyczną i zbyt dogmatyczną. Wiedza, która została dotychczas udowodniona, w większości przypadków może być traktowana jedynie jako wiedza przednaukowa.

Multidyscyplinarność zamiast przyczynowości

Rozwiązanie proponowane przez prof. dr. Biesalskiego opiera się na złożonych interakcjach pomiędzy odżywianiem, zdrowiem i chorobą. Wzywa on do stworzenia nauki o żywieniu, która będzie zorientowana na przyszłość i otwarta na nowe odkrycia w badaniach genetycznych. Wskazuje on, że duże różnice indywidualne, oparte na tak zwanych polimorfizmach, zgodnie z którymi dyspozycje genetyczne mogą się różnić u poszczególnych osób, na przykład do tworzenia różnych enzymów trawiennych, determinują również bardzo różne nawyki żywieniowe. Postuluje on również, aby nauka o żywieniu straciła lęk przed kontaktem z innymi naukami i stała się nie tylko nauką interdyscyplinarną, ale wręcz multidyscyplinarną.

Nauka o żywieniu, jako nauka stosowana, od początku swego istnienia poświęciła się pracy interdyscyplinarnej i dysponuje szerokim wachlarzem instrumentów służących celowemu odkrywaniu wzajemnych powiązań, w jakich znajduje się żywienie. Zgodnie z ich własnym modelem integruje ona człowieka z sieciami społecznymi i ekologicznymi. Wszystko to wpływa na rozwój chorób co najmniej w takim samym stopniu, jak to, co jemy - i wpływa na nawyki żywieniowe każdego człowieka.

Tam, gdzie jedzenie jest przeżywane jako wydarzenie społeczne, posiłki wyznaczają rytm dnia, a zwyczaje zakupowe nie są zorientowane wyłącznie na portfel lub reklamę, posiłek ze spaghetti i sosem pomidorowym może mieć inne znaczenie niż tam, gdzie jedzenie dzieje się pomiędzy, to samo danie ląduje z zamrażarki do mikrofalówki na biurku w biurze i jest spożywane obok rozmowy telefonicznej lub gdzie w nowoczesnej gastronomii doświadczenie jedzenia jest celebrowane jako "wydarzenie", włączone w kompletny program rozrywkowy.

Na zachowania żywieniowe wpływa zarówno kontrola wewnętrzna, jak i zewnętrzna. Z "wnętrza" pochodzi głód, emocje związane z posiłkiem, uznanie, które również podlega wielu wpływom zewnętrznym i może się zmieniać. Przed kryzysem BSE wołowina w parówkach była uważana za znak jakości, po kryzysie nikt już nie chciał jeść wołowiny w parówkach czy na talerzach, obrzydzenie do niej już dawno zniknęło - choć liczba ujawnianych przypadków BSE wciąż rośnie. Środki budujące zaufanie z zewnątrz prawie odzyskały pozytywną ocenę. Czynniki społeczno-ekonomiczne, takie jak rosnąca liczba jednoosobowych gospodarstw domowych, należą do różnych czynników środowiskowych, które wpływają na zachowania żywieniowe z zewnątrz. Osoby żyjące samotnie odżywiają się inaczej niż te, które są częścią rodziny lub społeczności. Według prof. dr Ingrid-Ute

Leonhäuser

Ingrid-Ute Leonhäuser z Uniwersytetu Justusa Liebiga w Giessen, ta interakcja wszystkich czynników była do tej pory lekceważona. Stwierdza ona: "Wiemy, co i ile ludzie powinni jeść i spożywać. Niewiele wiemy o tym, dlaczego ludzie jedzą to, co jedzą".

Jeden nie je tak jak drugi

Wieloletnie doświadczenie w poradnictwie żywieniowym przybliża nieco zjawisko, dlaczego ludzie jedzą, co jedzą, w wielu indywidualnych przypadkach, które jednak na razie nie mają znaczenia statystycznego.

Na konsultację żywieniową przychodzi matka z pięcioletnią córką, powodowana obawą, że ich żywiołowe dziecko jest za grube, ponieważ jego waga przekracza normę. Lekarz rodzinny poradził jej, aby coś zrobiła, ponieważ badania wykazały, że coraz więcej dzieci cierpi z powodu nadwagi i że istnieje pilna potrzeba podjęcia działań. Dziewczynka uwielbia jeść, lubi się wyszaleć, dużo przebywa na świeżym powietrzu i ma ku temu wszelkie możliwości. Matka i dziecko są niepewni siebie. Dziecko jest "zdrowe jak pompa". Lubi jedzenie, nieważne czy jabłka, ciasto ze śliwkami czy bratwurst z sałatką ziemniaczaną. Woli spaghetti - bez sosu, ale z masłem. Tata potrafi je dobrze ugotować - nawet jeśli lub dlatego, że to wszystko, co potrafi ugotować.

Lekarz przysyła szesnastoletniego nastolatka ze skrajną otyłością. Zaczęła się u niego cukrzyca typu I i musi dostawać insulinę. Najpierw mówi nam, że do wczesnych godzin rannych przesiaduje przed komputerem. Swoich prawdziwych przyjaciół znalazł w Internecie. Je makaron, colę i chipsy na boku. Jego ojciec jest alkoholikiem i wyprowadził się z domu, matki prawie nie ma w domu. Porady żywieniowe? Nie interesują go. Nadal będzie jadł chipsy i colę, makaron też. Po prostu nic innego nie lubi. Ale samo mówienie o sobie, posiadanie partnera, którego mógłby posłuchać - to jest dla niego ważne.

Kobieta z nadwagą opowiada, że niezliczoną ilość razy próbowała schudnąć. Przez kilka miesięcy zawsze wszystko szło dobrze, ale potem kilogramów przybywało jak nigdy dotąd. Teraz chce rozpocząć nową próbę i szuka idealnej diety. Ale proszę, tylko nie znowu z wyrzekaniem się wszystkiego, co lubi jeść. Nie ma już ochoty na karcenie się. Chce jeść to, co lubi. Ale jak poradzić sobie z poczuciem winy?

Lekarze powiedzieli mężczyźnie, że może znów jeść wszystko, tylko małe posiłki. Ale jemu się to nie udaje. Odkąd usunięto mu żołądek, dręczą go dolegliwości trawienne najgorszego rodzaju. Teraz chce wiedzieć, jak małe muszą być posiłki. Cała bułka czy pół bułki na śniadanie? Zacznie od nowa: pół kanapki na pierwsze śniadanie, drugie pół na drugie śniadanie, mała porcja ziemniaków z masłem na obiad i inne małe dania, które będą ze sobą współgrały w ciągu dnia. Wkrótce będzie mógł zwiększyć ilość spożywanych posiłków. Pętla ułożona w jelicie do pewnego stopnia przejmie funkcje magazynowe żołądka.

We wszystkich przykładach należy dostrzec jeszcze wiele innych czynników, aby odkryć, dlaczego każdy je to, co je. Wymaga to naukowej "wiedzy ogólnej" o tym, jak różne pokarmy wpływają na organizm, np. że czekolada poprawia nastrój. Jeśli je się ją ze smutku (miłosnego), nie można zabronić jedzenia czekolady danej osobie, ale trzeba przede wszystkim znaleźć sposób na poradzenie sobie z tym smutkiem. Musimy więc zrozumieć świat doświadczeń danej osoby, aby określić, gdzie leży przyczyna, dlaczego szuka się porady, gdzie leżą źródła zaburzeń w zachowaniu żywieniowym odczuwanych przez osobę dotkniętą problemem. I znowu chodzi o to, aby nie rozdawać porad zgodnie z zasadą konewki, ale wypracować sposób pomagania ludziom, aby wspólnie mogli sobie pomóc. Ogólna wiedza na temat odżywiania wśród osób szukających porady jest często duża. Jednak trudno jest zgłębić tę obfitość i zdecydować, co jest ważne dla własnego odżywiania. A z powodu głupich przekazów reklamowych można łatwo stracić orientację, która żywność jest najlepsza i najzdrowsza dla danej osoby.

Impulsy zamiast przepisów

Przez tysiące lat ludzie potrafili się sami odżywiać - nawet bez wiedzy naukowej, bazując na doświadczeniu i ciągłym dostosowywaniu się do zasobów żywności oferowanych przez środowisko. Bardziej decydujące niż kwestia wartości zdrowotnej pożywienia było pragnienie tego, co "dobre z doświadczenia", które kształtowało zachowania żywieniowe. Dobre ziemniaki mogą pojawiać się na stole w każdej porze obiadowej, a i tak są jedzone z przyjemnością, podczas gdy złe ziemniaki wywołują niechęć już przy pierwszym posiłku. Ponieważ surowe ziemniaki powodują dyskomfort, ponieważ są niestrawne, każdy podchodzi do spożywania ich w większych ilościach.

Jeśli oprzemy swoje spostrzeżenia na fakcie, że każdy ma swoje wyczucie tego, co i w jakiej ilości jest dla niego dobre, logiczną konsekwencją jest to, że nie można zrzucać odpowiedzialności za własne zachowania żywieniowe na wyszkolonych specjalistów. Dlatego dobrze uzasadniona konsultacja żywieniowa może i powinna mieć na celu "tylko" pomoc ludziom w pomaganiu sobie.

Każdy, kto wie, że każdego wieczoru po pracy opróżnia całą zawartość lodówki i czuje się po tym dość niekomfortowo, ma obowiązek zmienić swoje zachowanie, także przy wsparciu specjalisty. Zmiany te obejmują inne punkty niż "dostosowanie" faktycznej zawartości lodówki do rzeczywistych potrzeb. Może spacer lub kąpiel pomogą się zrelaksować i pozbyć stresu dnia, zanim otworzą lodówkę - a może nie. Nie ma patentowych recept, jest tylko odważne eksperymentowanie oraz metoda prób i błędów.

Oba te elementy są trudne do uchwycenia w badaniach naukowych, ale ważne dla świata doświadczeń jednostki, ponieważ - i to też jest truizm - ci, którzy nauczyli się dostrzegać własne potrzeby i integrować je ze swoim otoczeniem społecznym w taki sposób, by im samym i otaczającemu ich światu było z nimi "dobrze", pozostają albo stają się mniej zależni od kolorowych, olśniewających reklam tych wszystkich produktów spożywczych, które są raczej zbędne. Ziemniaki, makaron, chleb, ser, kiełbasa, mleko, warzywa i owoce - wszystkie podstawowe produkty, które mają swoje stałe miejsce w tradycji naszej diety, nie potrzebują kampanii reklamowych na wielką skalę. Punktem odniesienia dla tej praktyki może być więc stwierdzenie: Im bardziej rozbudowana reklama produktu, tym bardziej jest on zbędny na talerzu. Aby jednak wzbudzić potrzebę jej posiadania, reklama (żywności) wykorzystuje nasze marzenia i fantazje o szczęśliwym, zdrowym i sprawnym świecie, w którym tylko jedna marka margaryny robi dobre śniadanie.

Słyszysz, co mówią geny?

Jeśli "żywienie oparte na dowodach naukowych" uwzględni wszystkie wzajemne powiązania i w większym stopniu włączy do swoich badań wyniki nauk humanistycznych i społecznych, zasady zdrowego żywienia staną się o wiele bardziej złożone. Wtedy być może nie będzie już żadnych zasad żywieniowych uznawanych za obowiązujące, ponieważ indywidualnych różnic w potrzebach każdej osoby nie da się ująć w proste zasady czy modele. Może wtedy odkryje, że odżywianie to coś więcej niż suma wymiernych indywidualnych składników - i w zasadzie odzyska to, co potwierdziły wieki doświadczeń: Istnieją ludzie dobrze i źle odżywiający się, grubi i chudzi, bardziej podatni na choroby, bardziej wrażliwi i o mocnej naturze. W zależności od tego, w jakim jesteś typie i w jakiej kondycji, ciepła zupa jarzynowa smakuje lepiej niż zimny półmisek sałatek lub odwrotnie.

Różni się to jednak od przeszłości pod jednym względem: jeśli wcześniejsze doświadczenia wpłynęły na zachowanie, to w przyszłości powinno to doprowadzić do poszerzenia wiedzy naukowej na temat składu genetycznego jednostki, czyli do tych sukcesów inżynierii genetycznej, które, jak twierdzi prof. dr Biesalski, doprowadzą do ukierunkowanego indywidualnego doradztwa żywieniowego. Gdy tylko choroby dietozależne zostaną wykryte dzięki badaniom genetycznym, wybuch choroby będzie można przynajmniej opóźnić, jeśli nie zapobiec jej wystąpieniu, dzięki ukierunkowanemu doradztwu i dostosowanym do potrzeb planom żywieniowym. Na przykład coraz bardziej oczywiste staje się, że alkoholizm jest uwarunkowany genetycznie. W przypadku wykrycia "genu alkoholu" można by podjąć działania chroniące daną osobę przed uzależnieniem. To samo można powiedzieć o cukrzycy, chorobach układu krążenia, a nawet o rozwoju nowotworów.

Ale nie ma światła bez cienia. Jakie będą możliwości kształcenia i pracy dla genetycznie uwarunkowanego alkoholika? Czy ubezpieczenia zdrowotne i ubezpieczenia na życie pobierają wyższe składki w przypadku cukrzycy, zawału serca lub nowotworu? Jeśli badania w dziedzinie medycyny żywieniowej zmierzają w kierunku stworzenia "przezroczystego człowieka", nie wolno nam pozostawiać na lodzie kwestii etycznych.

Człowiek jest tym, czym jest?

W przeciwieństwie do zwierząt, ludzie od niepamiętnych czasów musieli przygotowywać swoje posiłki, aby zapewnić sobie zbilansowaną dietę. Podlewanie w celu usunięcia niepożądanych składników, suszenie i fermentowanie (kapusta kiszona) w celu przedłużenia trwałości oraz podgrzewanie w celu zwiększenia strawności to jedne z najstarszych procesów. Aż do końca średniowiecza niechętnie jedzono surowe owoce i warzywa oraz pito wodę, ponieważ zawierała ona substancje chorobotwórcze. Dopiero postępy w mikrobiologii i poprawa warunków higienicznych sprawiły, że surowe jedzenie zyskało trwałe miejsce w diecie. Dziś, podczas podróży do krajów tropikalnych, nadal obowiązuje następująca zasada: obierz, ugotuj, ugotuj lub zapomnij. Zemsta Montezumy grozi tym, którzy ją zignorują.

Tymczasem głód już dawno przestał być główną siłą napędową rozwoju nowych źródeł żywności w krajach uprzemysłowionych; zamiast tego trzeba zająć się administrowaniem obfitością. Wyżywienie się w krainie mlekiem i miodem płynącej nie wydaje się łatwe. Jednak badacze trendów już od dłuższego czasu opisują, co przyniesie przyszłość: Żywność nie jest już po to, by "tylko" nasycić, ale po to, by zaspokoić potrzeby starzejących się społeczeństw w zakresie lepszego zdrowia, a co za tym idzie - lepszej kondycji, atrakcyjności i wydajności. Żywność przyszłości to nie będzie już spaghetti, ziemniaki, warzywa czy kiełbasa, ale żywność funkcjonalna. Z definicji nie są to środki lecznicze, lecz żywność, która poprawia samopoczucie fizyczne i psychiczne oraz zapobiega chorobom dietozależnym. Doświadczenie pokazuje, że dobrą żywność należy zastąpić (pseudo?) naukowo dobrą żywnością. Decydującą rolę odgrywa również zysk pieniężny.

Spaghetti i ziemniaki, a nawet ser, kiełbasa i mięso czy owoce i warzywa nie mogą przynosić zysków zgodnie z zasadami gospodarki rynkowej, jeśli ich podaż jest zbyt wysoka. Może to być jednak możliwe w przypadku genetycznie modyfikowanych ziemniaków, w których zwiększona zawartość witaminy A ma zapobiegać chorobom oczu. Hamburska firma S.K. Enterprise spodziewa się również, że wprowadzenie na rynek napoju funkcjonalnego LipLac wygeneruje na całym świecie obroty przekraczające 700 milionów euro rocznie. Napój ten "ma wpływać na miażdżycę lub ryzyko sercowo-naczyniowe poprzez utrzymywanie zdrowego poziomu cholesterolu". LipLac ma działanie bioniczne dzięki naturalnym substancjom odżywczym, które stymulują pewne procesy obniżające poziom cholesterolu w organizmie". Obecnie poszukujemy silnych inwestorów, którzy wsparliby wprowadzenie produktu na rynek. Firma z południowej Szwajcarii wymyśliła pralinę, bogatą w substancje witalne, dla zdrowej przyjemności. Łączy ona składniki czerwonego wina, które uważa się za chroniące serce, ze składnikami czekolady i innych pralin, które uważa się za wspierające zdrowie. Tabliczki czekolady są predestynowane do miana żywności funkcjonalnej przyszłości, czyli "suplementu świadomego smakosza".

Biznes zdrowej żywności ma jednak swoją cenę. Tam, gdzie nauka zajmuje się "projektowaniem" żywności, żywność staje się eksperymentem. Tam, gdzie projektanci żywności wykorzystują całą swoją innowacyjność, aby opracować nową żywność, która w ogóle będzie sprzedawana na rynku, oczekuje się, że nasza genetyka dostosuje się co najmniej do wzbogacania i modyfikowania aktywnych składników w naszym codziennym pożywieniu. Konsekwencje "nowej żywności" są często testowane dopiero po wprowadzeniu na rynek, tak jak w przypadku przyszłego napoju LipLac.

Tak więc, kiedy żywność staje się balansem pomiędzy nauką a doświadczeniem, wiele przemawia za tym, by robić to jak głupi rolnik, który nie je tego, czego nie zna. Nasze urządzenia enzymatyczne opierają się na doświadczeniach poprzednich pokoleń, a nie na dzisiejszych zdrowych produktach, które jutro znów można wyrzucić, ponieważ naukowcy nie odkryli jeszcze ich potencjału chorobotwórczego. W zasadzie zasady żywieniowe, które obecnie są krytykowane, pozostają aktualne: Dieta oparta na dobrych podstawowych produktach, takich jak chleb, makaron, ziemniaki, warzywa, mięso, owoce, mleko, jajka, sery i pyszne desery dla smakoszy, sprawiła, że wielu starych ludzi jest już zdrowych. Jednak każdy może sam zdecydować, co jest dla niego najlepsze.

Impressum      Dyskrecja      fotografie: www.pixabay.com